niedziela, 11 stycznia 2015

utykając... utknąwszy...

Potykając się o własne błędy, słabości . . . utykając o porozrzucane wspomnienia i obawy . . . utknęłam gdzieś między myślami, słowami, przemęczeniem, nadziejami . . . między rzeczami i ludźmi . . .  Jakoś czasem tak trudno wyrwać się z marazmu. Zapatrzenie w przeszłość, niepewną przyszłość...zapatrzenie w siebie - czasem zatrzymuje tam gdzie nie powinno. 

W międzyczasie stałam się pełnoprawną posiadaczką maszynki, która dla niektórych urasta do rangi "cudu" - tj. Big Shota ;) Przetestowałam ją na dopadniętych pospiesznie arkuszach gazetki reklamowej, rzecz jasna musiałam sprawdzić jak dogada się maszynka z tekturą, pianką czy skórą;)

Przykłady:

 . . . ostatnio miałam jakąś słabość do motylków . . .

. . . zamysł . . .
. . . i ostateczny pomysł na całość:


. . . a to już mało praktyczna zakładka ze skóry ;) z miejscem na ołówek ;)


...A później nastąpiły te ciężkie dni grudniowe. "Nici" z wyjazdu do Białki i wspólnego świętowania urodzin i "Mikołajek". . . Grrr . . .


Tuż przed Świętami - zahaczyłam jeszcze o Rynek i Kiermasz. . .




Wieczerza Wigilijna w poszerzonym gronie rodzinnym była bardzo miłym, zaskakującym zakończeniem roku liturgicznego i rozpoczęciem kolejnego:)
                                                                        * * *
..bo życie jest bardziej złożone w moich przeliczeniach niż w logice przeciętnego Polaka - nawet taki rok... Dla mnie ma on co najmniej 3 wykładnie: Rok liturgiczny, Rok kalendarzowy, Rok akademicki... Cóż - w retrokonwersji posługuję się zwykle rokiem akademickim ;D
Bywa też, że sięgam po inne przeliczniki czasu ;)
                                                                       * * *
.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz