poniedziałek, 30 marca 2015

urodzinowo...

Marzec w naszej rodzinie jest miesiącem najbardziej bogatym w urodziny i imieniny. Jak się okazało - podobnie ma moja dobra koleżanka z pracy;)
Jako, że spodobały mi się "mechanizmy w kartkach - podczas ostatnich zakupów zdecydowałam się dorzucić "ząbkowy" wykrojnik;) Przy okazji ćwiczeń w kartkach dla mężczyzn - pracowałam mocno nad nadgarstkiem i kaligrafią ;)
Efekty: pociapana "przecierkami" miedzianymi baza;) wygląda na brudną... tak miało być! :)
Jeden mechanizm to było dla mnie za mało, stąd temat powiela się w odmianach kolorów - zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz kartki ;)



















Kartkę zgłaszam na wyzwania:
* Word Art Wednesday - challenge 176 anything goes

Kuszące Słodycze

I jak tu się oprzeć? 
Paper Passion zaprasza do obejrzenia, kupienia a nawet próby zgarnięcia papierów z nowej kolekcji komunijno-ślubnej. Zapowiada się ciekawie - zapraszam :)

Po szczegóły zaś odsyłam tutaj.

piątek, 20 marca 2015

z opóźnieniem...

Niebawem święta Wielkiej Nocy. Wkoło kartki typowo świąteczne, a u mnie - Dzień Kobiet. Grrr...O ile kartka została zrobiona w odpowiednim czasie i miejscu, o tyle znowu publikuję z opóźnieniem... Testowałam nowe papiery, postanowiłam dokleić jakieś kwiatki plus "dziurkaczowe". Suszony liść miał dopełnić delikatności... aż nadleciała ważka-gigant, przysiadła na skraju i "nie było uproś".
 - Nie lekceważy się ważki.



Czekam na przyjazd mojej Sis...bo trudno mi się dogadać z laptopem. On wariuje, a mi ręce opadają...

Pozdrawiam słonecznie :)
...a dziś przed południem można było obserwować zaćmienie słońca - mimo wiedzy - nie przygotowałam się, po czym, zdążyłam zapomnieć... a i warunki mieszkaniowe ku temu niekorzystne. 
Ciekawe komu się udało poczynić obserwacje...


środa, 18 marca 2015

Oczekująca...

Prośba o wyspy szczęśliwe


A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,
wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,
ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,
we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu.
Pokaż mi wody ogromne i wody ciche,
rozmowy gwiazd na gałęziach pozwól mi słyszeć zielonych,
dużo motyli mi pokaż, serca motyli przybliż i przytul,
myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością.

                                                                                        / Konstanty Ildefons Gałczyński




Bardzo lubię towarzystwo zastosowanego wyżej dziurkacza brzegowego... podobnie poezję Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego... dodam tylko tyle, że jego słowa znam już "dłuższą chwilę"...
... i polecam gorąco :)
Kartka powstała początkiem roku jako "załącznik" do wymianki rękodzieła (patrz blog misiowy zakatek). A powyższy blog i wszelkie organizowane na nim wymianki i zabawy - polecam serdecznie:))
Ps. Czarna Dama wciąż zaskakuje mnie kreatywnością i wykorzystaniem różności do małych arcydzieł :)

Pozdrawiam ciepło :)

kwiatowo

Róża 

 / Adam Asnyk

Ach, ta róża! ach, ta róża!
Co się w twoje okno wdziera,
Na pokusy mnie wystawia,
Sen i spokój mi odbiera...

Wciąż z zazdrością myślę o niej,
Choć jej nie śmiem dotknąć ręką,
Bo mnie gniewa, że bezkarnie
Patrzy nocą w twe okienko.

Rad bym nieraz rzucić wzrokiem,
Błądząc w wieczór po ogrodzie,
Rad bym dojrzeć... ale zawsze
Stoi róża na przeszkodzie!

Ona winna! ona winna!
Że ciekawość moję draźni,
Bo gdzie sięgać wzrok nie może -
Sięga siła wyobraźni.

Odtwarzając piękność twoję,
Coraz bardziej tracę głowę,
Zamiast pączków - zawsze widzę
Twe usteczka karminowe.

A gdy jeszcze wonne kwiaty
Poosrebrza blask księżyca,
Wtedy, wtedy w każdej róży
Widzę tylko twoje lica.

A myśl coraz dalej biegnie -
I wypełnia postać cudną,
I odsłania wszystkie wdzięki...
 Bo fantazję wstrzymać trudno.

Widzę ciebie na wpół senną,
Snem rozkoszy rozmarzoną,
Widzę włosów splot jedwabny,
Śnieżną falą drżące łono.

I te usta, co miłośnie
Wpółotwarte - chcą czarować;
I rozważam: co za rozkosz
Takie usta pocałować!

Krew się ogniem w żyłach pali,
Chcę ten obraz pieścić wiecznie...
Lecz przy róży - pod okienkiem
Stać młodemu niebezpiecznie.

Gdybym tylko mógł być pewny,
Że cię, piękna, nie oburzę,
Byłbym, byłbym już od dawna
Pod twym oknem zdeptał różę.

... powyższa kartka w formie kwiatu powstała dla bliskiej mi osoby:)

Ślę ją na wyzwania:
* craft your passion challenges - Challenge 253 ~ Always Anything Goes
* word art wednesday - Challenge #174 - ANYTHING GOES

wtorek, 10 marca 2015

przebłyski

źródło grafiki

Nie mam pojęcia o czym myślałam czytając pierwszą część Kronik...jako, że dopiero okładka drugiego tomu uświadomiła mi jak mocno tkwi we mnie wizja, że bohater musi mieć ze 40. lat - zawód "chirurg" nie kojarzy mi się z młodością.  ;)
... a słowa upewniły mnie jak bardzo się myliłam - cyt. "W moim dwudziestopięcioletnim życiu..." (s. 7)
Przeczytałam Pierwszą Kronikę... z niekłamaną przyjemnością. Z ogromną chęcią jęłam wgłębiać się w kolejną część - W cieniu kaplicy.

Rzecz się dzieje blisko dwa lata później. Główny bohater i autor kronik - chirurg Hugh z Singleton - przypomina nam pokrótce kim jest, w jakich okolicznościach dał się nam poprzednio poznać. Wspomina o sprawach, które wyjaśniał, i o kobietach, które poniekąd go fascynowały/fascynują ;)
Podpatrujemy "mistrza" gdy zszywa rany swoich pacjentów, miesza lecznicze zioła, zakłada gips, czy operuje zatokę, ale widzimy również jak podczas nieobecności lorda Gilberta Talbota wznawia turnieje łucznicze, pilnuje miasteczka, dba i wymaga od jego poddanych. Bycie rządcą i chirurgiem, a także pomyślność w rozwiązywaniu trudnych i "podejrzanych" spraw, bywa błogosławieństwem i przekleństwem.  Zagadka tajemniczej śmierci dozorcy miasteczka Bampton jest kolejną sprawą z którą Hugh musi się zmierzyć. Na tym się nie kończy. Rezolutność i zaradność w poszukiwaniu "winnych" skłania duchownych rodzimej parafii, by młody chirurg wyjaśnił co się stało z ich "podopiecznym". - 
"Wino, nie piwo. To oznaczało, że wikarzy z kościoła św. Berenwalda czegoś ode mnie chcą". (s.118) 
- Rozwiązania na dręczące pytania przyjdzie szukać w przyległych osadach, w miasteczku...w lasach, chatach, a nawet na cmentarzu...a poszukiwanie odpowiedzi nie obywa się bez narażania już nie tylko zdrowia, ale także życia.
Swoimi sukcesami i rozterkami Hugh dzieli się  z przyjacielem i mentorem, profesorem w Oxfordzie - Johnem Wycliffem. Jego także się radzi jaka powinna być żona;) 
A jak się skończy kwestia poszukiwania winnych i połowicy - zapraszam do indywidualnego zgłębienia treści książki. :)

 Lektura bardzo wciągająca. Przyjemna, napisana gładkim, ładnym językiem. Wątek kryminalny - mocno spleciony z kwestiami wiary w Boga :) ...plus liczne opisy wystawnego jedzenia serwowane w zamkowych komnatach :))) Przyjemność dla ciała i ducha... Polecam gorąco!

Ps. Dzisiaj kolega, którego doktorat tyczy czasów średniowiecza, oświecił mnie, że John Wycliffe to postać historyczna...i był on heretykiem. - Zainteresowanych odsyłam do wikipedii ->Wycliffe<-

Poniżej zwyczajowo kilka cytatów ;)

"Nazajutrz był Wielki Piątek. Odtąd ten dzień miał nabrać dla Matyldy szczególnego znaczenia, albowiem będzie już upamiętniał nie tylko śmierć naszego Pana, lecz także jej osobistą, bolesną stratę. Ja przypominam sobie o własnej stracie, ilekroć widzę gruszkę, czuję zapach goździków lub spożywam wieczerzę wigilijną." (s. 21)

"Życie mnie nauczyło, że łatwiej jest powiedzieć później to, co należało rzec wcześniej, niż cofnąć słowa, które nigdy nie powinny zostać wypowiedziane." (s.45)

"Na poprawę mego humoru wpłynęły z pewnością promienie słoneczne ogrzewające moją twarz, lecz także pogawędka z tą urodziwą niewiastą. Nie jestem biegły w takich sprawach, ale wydaje mi się, że Matylda ze mną flirtowała. Albo to było to, albo po prostu wpadł jej do oka jakiś pyłek i dlatego trzepotała rzęsami." (s.107)


"Kobiety, jak powiadają mędrcy, są najbardziej niestałe w uczuciach ze wszystkich Bożych stworzeń." (s. 192)

"Umiar we wszystkim. Znajdź sobie żonę, która jest piękna, lecz nie przesadnie. Niech to będzie niewiasta pochodząca z w miarę zamożnej rodziny, rozumna, ale nie przemądrzała." (s. 192)

"Człowiek, który służył ze wszystkich sił Bogu i ludziom, powstanie z grobu, aby dostąpić życia wiecznego. Czyż nie jest to zwycięstwo?" (s. 221)

"Czy chęć posiadania żony, myślałem intensywnie, jest tylko pragnieniem, czy raczej głęboką potrzebą? Bóg rzekł, iż niedobrze jest, aby mężczyzna był sam, i że da mu niewiastę do pomocy. Muszę się więc modlić o to, czego potrzebuję, nie zaś o to, czego pragnę." (s. 310)


piątek, 6 marca 2015

przeliczając

Zajrzałam na podsumowanie wyzwaniowe... Skoro zostało mi 145,6 cm do przeczytania w tym roku, dzielone na 10 miesięcy jakie mi zostało... daje ok. 15 cm na miesiąc, więc średnio na 4 tygodnie...z czego obliczam ok 4 cm na tydzień.... :O - reasumując: Wracam do lektury;)
...a publikacja ostatnich kartek znowu na dalszym planie...

Tymczasem wrzucam tylko zdjęcie kwiatka, który mi ostatnimi czasy zakwitł:))
 Nareszcie! :))


pogrążona...

...w lekturze ;)

Przyznaję... odstawiłam basen, saunę, ograniczyłam internet...ale nadal sobie gotuję i pracuję ;)
Zgodnie z wytycznymi wyzwań - zamierzałam sięgnąć po literaturę, gdzie autor ma te same inicjały co ja - tj. MS. Zamierzałam sięgnąć po książkę autorstwa jednej z ulubionych pisarek - patrz: Monika Szwaja - jednak cokolwiek oferował mi katalog biblioteczny - czytałam... I tak trafiłam po nieznanego mi dotąd autora - Starr Melvin R. Wyhaczyłam ciekawy tytuł: Ślad atramentu. Pożyczyłam, przetrzymałam pół miesiąca na półce, a gdy po nią sięgnęłam - dotarło do mnie, że to Trzecia Kronika Hugh z Singleton, chirurga i lekarza dusz - o czym sprawiedliwie informuje nas wydawca (PROMIC Wydawnictwo Księży Marianów) już na okładce.
źródło grafiki
Kilka dni później zaczęłam lekturę Kronik...

"Niespokojne kości" - pierwsza z cyklu...
Rzecz dzieje się w Anglii - zasadniczo w miasteczku Bampton - w czasach zwanych przez dzisiejszych "wiekami średnimi". Od razu na wstępie wchodzimy  w akcję. Oto scena, gdzie w trakcie opróżniania szamba przyległego do zamku niejakiego lorda Gilberta, dokonujemy odkrycia - przypadkowo zostają wydobyte kości...ludzkie.

Narratorem - kronikarzem i głównym bohaterem - jest chirurg Hugh, który wcale nie pokrótce, wykłada nam swoje pochodzenie i koleje losu. - Jako czwarte dziecko ubogiego rycerza nie miał co liczyć na spadek, lecz jako, że przejawiał chęć do nauki jego przyszłość została postanowiona. Ostatecznie trafił na uniwersytet w Oksfordzie, gdzie się intensywnie kształcił. Zbierająca swoje żniwo dżuma przyczyniła się do tego, że został właścicielem trzech ksiąg swojego umierającego przyjaciela...w tym Chirurgii Mondeville'a. To jej lektura zadecydowała o kierunku kształcenia jaki ostatecznie przyjął młodzian i którego się trzymał z całą stanowczością. Drugą ważną dla niego księgą była przez całe życie Biblia.
Przekładając kolejne karty wchodzę coraz głębiej w historię osoby, która stała mi się jakoś szczególnie bliska. Intryguje mnie cała sprawa kryminalna, którą zgłębia nasz chirurg, jako znawca kości i bądź co bądź światły przedstawiciel swej epoki. Przyglądam się jego życiu, analizuję sposób patrzenia i myślenia - moralność, cnoty, prawdomówność... nie każdy rycerz mógłby się tym szczycić. Poniekąd kibicuję mu w życiu osobistym... Zabójstwa, motywy, tajemnicze zaginięcia... - śledztwo obok codziennej praktyki leczenia ciał ludzkich; podnoszenie innych na duchu, pewna próżność...zauroczenia - różne obrazki życiowe.

...a tu - czas pędzi... godzina druga dwadzieścia gdy kończę lekturę. I rzecz jasna czekam jak potoczą się dalsze losy głównego bohatera.

Książka jest niesamowitą, acz nienarzucającą się skarbnicą dotyczącą średniowiecza. Począwszy od kwestii mierzenia czasu; świadomości, że ludzie w swych słowach i postępowaniu ciągle odwołują się do Boga, kwestii sumienia i zbawienia; przez konkretne wyjaśnianie jak wyglądała nauka na uczelni wyższej - trivium i quadrivium; aż po śmieszne dla nas myślenie niektórych grup, że kąpiel zimą grozi śmiercią.
Bardzo podoba mi się jak autor delikatnie odkrywa przed nami to, czego tak często nie wiemy o średniowieczu, przez co nie doceniamy tej epoki, widząc ją w szaro-czarnych barwach, przetykanych jeno wizjami stosów i palenia czarownic. :>
                               
                          Naprawdę dobra lektura. Dla miłośników kryminałów i nie tylko;)
Osadzona w ramach historycznych, z uwzględnieniem postaci autentycznych - wciągająca fikcja literacka.

Dawno nie bawiłam się tak dobrze:)   Polecam gorąco!

Wykreślam na liście pozycję: Autor ma takie same inicjały jak ja


Ps. Poniżej - kilka cytatów:}

"(...) Poza tym mój ojciec był łysy. Dlatego wiem, że moje grube, kasztanowe loki niebawem znikną. Obym, nim to nastąpi, znalazł sobie żonę, choć z drugiej strony nie jestem pewien, czy chciałbym poślubić niewiastę, dla której ważniejsze od tego, co mam w głowie, jest to, co się na niej znajduje". (s.53)

 "(...) była tak małomówna jak jej matka gadatliwa. Pamiętam, że zastanawiałem się przez chwilę, czy ta dziewczyna zawsze już taka będzie, czy może jest tak, że kobietom rozwiązuje się język po urodzeniu drugiego dziecka. Doszedłem do wniosku, że tak być nie musi. Znałem bowiem gadatliwe kobiety jeszcze niezamężne, a także kilka takich - podkreślam: kilka - które nawet na starość były milczące" (s. 93)

"Słyszałem, że kobieta poślubia  mężczyznę, wierząc, iż się zmieni, a on się nie zmienia, natomiast mężczyzna poślubia kobietę, wierząc, iż się nie zmieni, tymczasem ona się właśnie zmienia". (s.142)

"Miarą człowieka jest to, czy potrafi dostrzegać własne błędy i je naprawiać. Wielu ludzi tego nie potrafi lub nie chce tego czynić"   (s. 240)




poniedziałek, 2 marca 2015

"przeczytane" - szybkie podsumowanie i dłuższy komentarz ;D

Książki, które (od stycznia) wpadły w moje łapki i udało mi się je przeczytać - zasadniczo opisałam już w poszczególnych postach. To podsumowanie ma mi ułatwić podliczanie centymetrów;) tak istotne w wyzwaniu Przeczytam tyle, ile mam wzrostu. O ile odkreślanie książek z 29 pozycji listy wyzwaniowej nie jest tak trudne, o tyle te centymetry przysparzają mi drobnego kłopotu - mierzę po kilka razy, by przypadkiem się nie przeliczyć in plus dla mnie. Grr... Zwłaszcza, że książki nie są takie same - mając nawet tę samą ilość stron, a różny papier... i z reguły nie są nowe.

 Reasumując:
 (styczeń/luty 2015)


18 * Arabska córka -  2,4 cm
* Arabska żona - 3,3 cm
14* Impreza - 1,5 cm
8* Nawrócona wiedźma  - 0,7 cm
______________________
12,4 cm
 

Faktem jest, że często sięgam po poradniki, które z natury rzeczy wymagają więcej czasu i uwagi w lekturze, niż beletrystyka. Tym razem przewaga tej drugiej sprawiła, że mogę od 158 cm wzrostu odjąć 12,4 cm;) co daje 145,6 cm do przeczytania w najbliższych 10-ciu miesiącach;) Pytanie: Czy podołam...?

A jeśli chodzi o treść - z przyjemnością siegnę po kolejne części "arabskiego cyklu". Przyznam, że i tzw. literatura dla mężczyzn wciąga; jednak, mimo, że książka Sto imion jest interesująca, to początkowo ciągnęła mi się jak flaki z olejem :x
* * *
Zastanawiam się, na ile lektura książek staje się dla nas przyjemnością, swego rodzaju gimnastyką, sportem, wyzwaniem, udowadnianiem sobie i/lub komuś, że potrafię... a na ile smakowaniem.
Ciekawe ile z takiej lektury zostaje w nas samych i pracuje jeszcze długo dłużej niż samo przeczytanie i streszczenie... Są książki, które czytamy i zapominamy; są takie, których opowiadanie innym utrwala w nas treść, którą poznaliśmy; są takie, które otwierają oczy na nowe spojrzenia, pomysły, idee... Myślę, że każda ma na nas wpływ - jedna krótkotrwały, inna silniejszy.
Pozytywny aspekt, niezaprzeczalny - czytamy, zastanawiamy się, myślimy... :)

...a w moim pokoju przypinka z którychś tam Targów Książki w Krakowie o treści:
"Kto nie czyta - ten bandyta!"
 - i tym optymistycznym akcentem kończę powyższe wywody ;)))
 

Przebrnęłam

źródło grafiki

Luty minął szybko i nieubłaganie.


W noc z piątku na sobotę kończyłam czytanie poradnika, o którym to wspominałam raz po raz -

 Pochwała powolności : 
Jak zwolnić tempo i cieszyć się życiem /C. Honoré.

Kilkanaście godzin temu recenzowałam książkę koledze - narzekając przy tym na dzisiejsze tempo życia, zarazem słuchając komentarza w temacie m.in.: jakie są wymagania prędkości działania, przekraczanie norm produkcji w firmie, w której on pracuje przez ostatnie bodajże 3 lata. 
Opierając się na lekturze i własnych obserwacjach: faktem jest, że mimo, iż w naszym życiu tak wiele jest mechanizacji, elektroniki, techniki - która to z jednej strony ułatwia nam codzienność i przyspiesza pewne prace, z drugiej natomiast strony - więzi nas i wymusza pośpiech, precyzyjność, wzbudza stałe napięcie i gotowość do działania. 
Autor w dziesięciu działach - dotyczących nas bardziej lub mniej bezpośrednio - ukazuje tempo, w jakim wszystko wykonujemy, przeciążenia, "naszpikowanie" zajęciami, wymaganiami, planami... Pokazuje jak widzieli przyszłość konstruktorzy maszyn, a obok tego nasz pośpiech podczas jedzenia, przemieszczania się, pracy... wychowania, dzieciństwa, myślenia, seksu, a nawet wypoczynku. Zaznacza jak ważne jest umiarkowanie, znalezienie odpowiedniego tempa życia, spokoju...i co ważne - jak poszczególne kraje odwracają się od tego szaleństwa, zaczynając rozkoszować się tempem SLOW, tam gdzie warto i gdzie można. Autor na przykładzie własnych doświadczeń przeprowadza nas przez wybory szkół, seks tantryczny, przygotowywanie posiłków, aż po czytanie bajek. 
Bardzo odkrywcza jest dla mnie kwestia MUZYKI KLASYCZNEJ i związany z nią - znany już w Niemczech - ruch, sugerujący, że gramy ją za szybko w porównaniu z prawykonaniami, czyli faktycznym tempem, jakie poszczególni kompozytorzy zamierzyli...
...i przypomina mi się wizyta u kolegi, który wspominał, że swego czasu ocalił stary instrument...i bardzo starym mechanizmem, gdzie klawisze można było nacisnąć, by wydały dźwięk - ale dopiero po tym jak się podniosły po poprzednim uderzeniu. Podkreślił, że późniejsze mechanizmy już nie wymagały takiego oczekiwania od grającego  - a więc BINGO! 
Czemu my tak pędzimy, że nie pozwalamy wybrzmieć melodii naszego życia? Każdej radosnej nucie? Każdej barwie dźwięku...? Niczym szaleni wirtuozi pędzimy po klawiaturze naszego życia, i mimo, że nieraz już nie możemy nadążyć, że mylą nam się kolejne nuty - uderzamy prędko, silnie, nieco automatycznie. 
Dlaczego nasi pracodawcy nie czytają takich książek?? i miast zatrzymać się na chwilę i dostrzec, że inni odchodzą od tego, co niszczy ludzkie wnętrze, co nas wypala od środka - pchamy się w to? 

Książkę - raz czytało mi się lepiej, raz gorzej. Mam w zwyczaju dokładną lekturę - wyraz po wyrazie, zdanie po zdaniu... Może więc taki poradnik powinnam rozłożyć sobie jeszcze bardziej w czasie i przestrzeni? a może czytać bardziej pobieżnie? - nie wiem. 
Ps. O czytaniu książek także znajdziemy co nieco podczas zgłębiania powyższej;) 

                                              Zapraszam do zapoznania się z tematem :)

Odhaczam na liście wyzwaniowej pozycję: Poradnik


(nie)oswojony irys


IRYSY

Ciemnych irysów dostałem pęk, 
Nie wiem od kogo. 
Serce me drżący ogarnął lęk,
Ciemnych irysów dostałem pęk 
I patrzę na nie z dziecinną trwogą: 
"Co też te kwiaty przynieść mi mogą?" 
- Lęk.

I list dostałem. Słowa: „Bez słów"
Jeno w nim były.
...Jak tchnienie dawnych najdroższych bzów,
Żal mi przyniosły słowa: „Bez słów"...
Śród wspominania słodkiej bezsiły 
Znów mi się oczy twoje przyśniły, 
Znów...

/J. Tuwim 
Z tomiku Siódma jesień (1927)

            * Polecam zerknąć na stronę www z "wersją migową"





...a u mnie irys był jeden, w dodatku jasny i z głębi serca. Nie do końca oswojony, ale ulubiony. Zabrałam go ze sobą, wręczając koledze wraz z "żywymi wersjami" fioletowych krokusów i fioletowego hiacynta...mi jednak ten kwiat był najbliższy, najdroższy, bo wytargany z głowy, serca i papieru - gładkiej bibuły...część mnie.

Posyłam go na wyzwanie:
* Word Art Wednesday - Challenge #172 - Anything Goes

niedziela, 1 marca 2015

Impreza

... i nie mam tu na myśli jakiegoś szaleństwa gdzieś wieczorem w środku miasta...a książkę Marcina Jaskulskiego pt. Impreza (Wydawnictwo TELBIT).
Po książkę sięgnęłam tym razem prosto z półki księgarskiej, przeczytałam na okładce zdanie "Kobiety mają swoją Grocholę, mężczyźni - Jaskulskiego!" - przewertowałam jeszcze parę kartek i postanowiłam zgłębić (mimo, że miłośniczką twórczości p.Grocholi jakoś nie jestem; nadto MIMO, że autor pochodzi z Warszawy - co może mieć znaczenie w specyficznym podejściu do tematów;)).
Główny bohater - trzydziestolatek - zatem zbliżony mi wiekowo przedstawiciel płci brzydkiej; prowadzi sobie względnie luzackie życie - znowuż: życie mi zupełnie obce :D - panienki, imprezki, praca w korporacji... Bliski kumpel - też luzak, znajomość jeszcze z czasów studenckich.
Różnica: przyjaciel mieszka z wieloletnią partnerką.
Gdy jednemu zaczyna się mieszać nieco w wizjach życiowych, czas pokazuje, że to co wydaje nam się klęską, może być dla nas czymś dobrym, niepewność zamienia się w pewność, niejaki chaos - w stabilizację, zaś zmęczenie może kryć za sobą ogromne szczęście. W książce Jaskulskiego początkowo odpychają mnie niektóre wyrażenia, jednak cóż - w środowisku mężczyzn są one codziennością...z czasem bardziej skupiam się na samym spojrzeniu mężczyzn na kobiety, relacje z przyjaciółmi, podejście do życia, temat kompromisu w związku czy plotkowania;)
Bardzo podoba mi się przemiana jaką możemy zaobserwować w głównym bohaterze i postaciach drugoplanowych. Autor pokazuje m.in. to, że dobra relacja może nas zmieniać "na plus", a człowiek dojrzewając zauważa swoje błędy, do których nie chce już wracać.

Mocna, prawdziwa, wzruszająca - taką wydaje mi się ta książka...

...to tego stopnia, że w kilka dni po lekturze, podczas rozmowy z siostrą na temat obrazu Velasqueza : Chrystus ukrzyżowany, ( znajduje się w muzeum w Madrycie) - musiała mnie sprowadzać na ziemię, że nie mogłam widzieć obrazu, bo nigdy nie byłam w Madrycie (fakt, byłam tylko w Walencji,) ;D - a przekonanie miałam jakieś inne ;))

Lekturę książki - serdecznie polecam :)
Na liście zaś wykreślam pozycję: Autorem jest mężczyzna.